... i do peredu

Każdej niedzieli o wpół do drugiej po południu wynosili w Głogowie prawosławni na środek cmentarnej kaplicy ikonę Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Ikona stawała się dla nich cerkwią całą. Przed nią o. Sławomir Kondratiuk służył Liturgię. Tak było przez dwadzieścia pięć lat. Potem znów chowali ikonę, bo przecież tylko użyczali od katolików na dwie godziny tę kaplicę. Proboszcz pocieszał: – Matka Boża nie zostawi nas. I pielęgnował marzenia o własnej cerkwi.


W końcu XIX wieku rząd pruski zbudował w centrum Głogowa obronne fortyfikacje. W tym systemie było kilka

bunkrów. – Możecie wprowadzić się do jednego z nich – zaproponowały prawosławnym władze Głogowa.

 

BUNKIER

Głogów cerkiew
Głogów cerkiew

   Propozycja mogła wydać się kuriozalna. Ale nie dla prawosławnych. Wreszcie mieli własny kąt, w dodatku w centrum miasta i otoczony starym parkiem. Wprowadzili się do swojego blockhausu. Nawet drzwi wiodły do niego od strony zachodniej, jak w cerkwi.
   Jakaś niespożyta energia wstąpiła w 25 prawosławnych głogowskich rodzin. Najpierw urządzili cerkiew w bunkrze. Pierwsze w nim służby miały miejsce 5 i 6 września 2001 roku, w święto wielkomęczennika św. Maksyma Gorlickiego, patrona cerkwi. Ale już po trzech latach rozpoczęli budowę cerkwi na bunkrze. Wielką ofiarnością i oddaniem wykazały się wszystkie łemkowskie rodziny z Głogowa.
   – Wśród nas zjawił się człowiek, posłany chyba przez Bogarodzicę, Zachari Karafizi, Mołdawianin, pracujący w Hanowerze – mówi proboszcz. – Prowadził inwestycje w Głogowie. Modlił się razem z nami w bunkrze i mówił: – Bolszoj gorod, a nastojaszczej cerkwi w niom niet.

 

CERKIEW

   Zachari zaczął pomagać parafii. Wo sławu Bożiju – mówił dając pieniądze. – Nas nie budiet, a cerkow ostaniotsia. Cerkiew rosła. Zachari ufundował do niej ikonostas. Anastazja i Grzegorz Dubecowie przygotowywali kosztorysy budowy świątyni i czuwali, by nie zmarnować złotówki. Władze miasta na czele z prezydentem Janem Zubowskim, jakby zarażone entuzjazmem prawosławnych, doprowadziły do ułożenia kamiennego bruku wokół cerkwi i posadzenia wokół niej cisów i rododendronów.
   Teraz w każdy piątek spotykają się wierni na akatyście do św. Maksyma Gorlickiego, potem w dolnej cerkwi, dawnym bunkrze, słuchają wykładu, oglądają film, aranżują dyskusję. W niedziele na św. Liturgię przychodzą o 8.30. Chórem, z dobrym efektem, dyryguje Agata Sorokanycz, która co tydzień zwołuje swoich śpiewaków na próby, a jej mąż Szymon czyta Apostoła i Czasy.
   Mikołaj Płaskoń, cerkownik, jest prawą ręka proboszcza, który służy i w oddalonej o ponad dwadzieścia kilometrów Rudnej i tam mieszka.
   Teraz otec Sławomir z panem Zacharim i wiernymi poddają się kolejnemu cichemu marzeniu – pokryć wnętrze cerkwi polichromią.

 

ZEGAR

   W Rudnej cerkiew też nietypowa. Mieści się w najstarszym i najwyższym obiekcie na terenie całej gminy. Pustostanem nazywały go władze w 1953 roku, kiedy przekazywały prawosławnym. I chyba nikt z urzędników nie wierzył, że garstka prawosławnych z miasteczka Rudna i trzynastu rozrzuconych wokół wsi zdoła cokolwiek z nim zrobić.
   Ów pustostan to świątynia budowana w latach 1470-1500. Najpierw służyła katolikom, potem ewangelikom. Po wojnie opuszczona i zdewastowana, zdawała się być nikomu nie potrzebna. Nawet zegar zatrzymał się na jej wieży, sięgającej aż sześćdziesięciu metrów, czyli wyższej niż cerkiew Świętego Ducha w Białymstoku.
   Zegar ruszył dopiero w 1990 roku. Za sprawą miejscowego prawosławnego Łemka Teofila Droździaka. Teofil Droździak przyjął w grudniu 1989 roku pod swój dach o. Sławomira Kondratiuka z matuszką Marią i dwiema córeczkami – Ritą i Julitą, bo plebanii w Rudnej nie było. Przyjął jak swoje dzieci i godzinami opowiadał o miejscowych problemach, zwyczajach, o Łemkach przede wszystkim. Wtedy rzekł: – Naprawię zegar na wieży, niech odmierza ojcu czas służby w Rudnej. Całą zimę rozkręcał, regenerował i dopasowywał mechanizmy zegara, odnawiał tarcze i wskazówki. Bo to zegar nie byle jaki! Jego średnica wynosi dwa metry, a grubość 38 milimetrów. Działa na prąd. A jeśli prądu zabraknie, może i bez niego odmierzać czas jeszcze przez pół doby. Zegar jest dziełem niemieckiej sztuki zegarmistrzowskiej z końca XIX wieku. 8 czerwca 2007 roku dolnośląski konserwator zabytków wpisał go, po trzyletnich zabiegach o. Kondratiuka, na listę zabytków.
   W tym roku zegar przeszedł kolejną renowację. Czas odmierza wszystkim co kwadrans i co godzinę. Tarcze ma umieszczone z trzech stron.

 

DACH

Rudna cerkiew
Rudna cerkiew

   Prawosławni z Rudnej od ponad pół wieku nieustannie coś remontowali w swojej cerkwi. Świątynia ogromna, ich 53 rodziny. Konserwator zabytków od trzech lat ponaglał: – Księże, dach trzeba remontować. Na remont dachu w tak zabytkowej świątyni potrzebne ogromne pieniądze. Batiuszka pisze więc prośby o wsparcie. 10 listopada 2006 roku zadzwonił telefon.
   – Przyznano wam pieniądze na remont dachu – informowała urzędniczka z Ministerstwa Kultury. – Macie je wykorzystać do 15 grudnia 2006 roku. Bierzecie pieniądze, czy rezygnujecie? – spytała.
   – Musimy się zastanowić. Termin jest nierealny. Zima idzie. Przecież to jak na wczoraj.
   – Bierzecie? – ponaglała urzędniczka. – Czekam na odpowiedź natychmiast.
   – Bierzemy – odpowiedział baciuszka.
   Ogromne ryzyko nie przygniotło o. Sławomira ani matuszki Marii, która dzień w dzień gotowała obiady dla siedemnastoosobowej brygady cieśli i dekarzy, ani parafianki, która trzy pokoje swego domu zamieniła na sypialnie dla robotników, ani konserwatora zabytków Zdzisława Kurzei, który dwoił się i troił, by pomóc Rudnej, ani kobiet z Gawronek, które codziennie piekły robotnikom pyszne ciasta. Wszyscy patrzyli w niebo. Jeśli mróz ściśnie, jeśli śnieg, koniec z całym przedsięwzięciem! Tylko Zdzisław Kurzeja rozpowiadał: – Zimy nie będzie, bo prawosławni remontu nie zakończyli.
   A tu trzeba wymieniać przegniłe krokwie, belki, wzmacniać całą konstrukcję, impregnować ją, kłaść nowe łaty, kryć ceramiczną dachówką dach i kryć przypory miedzianą blachą i rynny z niej modelować.
   Za pieniędzmi z Ministerstwa Kultury szło jeszcze wsparcie finansowe z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, od marszałka dolnośląskiego i z gminy w Rudna. Wszak to jeden projekt. Uruchomienie jednego źródła pieniędzy pociągnęło za sobą otwieranie się innych źródeł. Tym razem, po raz pierwszy, proboszcz nie musiał odwoływać się do kieszeni wiernych.
   12 stycznia wieczorem zaczął się w cerkwi w Rudnej charytatywny koncert kolęd „Z miłością do wszystkich”, tu tradycyjny o tej porze roku, wspierający niepełnosprawnych. Nad prezbiterium cerkwi stał już zamontowany ośmioramienny krzyż. Dach był gotowy. Tego dnia zdjęto ostatnie rusztowania.
   Wieczorem, po koncercie, 12 stycznia, spadł w Rudnej pierwszy śnieg.
   – Hospodi Boże, dajosz s nieba to szto nam nado! – westchnął batiuszka.
   W styczniu 2007 roku materiały budowlane podrożały średnio o trzydzieści procent.

 

IKONOSTAS

   Ikonostas cerkwi w Rudnej jest nietypowy. Wykonany z drewna w latach 1690-1700, w barokowym i neogotyckim stylu, służył ewangelikom jako ołtarz. Prawosławni, nie naruszając jego konstrukcji, uczynili z niego ikonostas. Ale i on gwałtownie potrzebował renowacji, aż doczekał się jej w tym roku. Marszałek województwa dolnośląskiego przeznaczył na ten cel 85 tysięcy złotych. Wierni też dorzucili swoje ofiary.
   Ikonostas zdemontowano, zmurszałe elementy wymieniono na nowe, wszystko zaimpregnowano. Wzbogacono go o pięć nowych ikon. Arcybiskup Jeremiasz poświęcił odnowiony ikonostas podczas parafialnego święta Podwyższenia Krzyża Pańskiego. Poświęcił też ikonę św. Katarzyny Aleksandryjskiej o wymiarach 170 na 80 centymetrów, napisaną przez o. Marka Bonifatiuka z parafii w Zgorzelcu, który sztuki ikonografii uczył się od Greków. Św. Katarzyna Aleksandryjska jest patronką Rudnej. Niegdyś była i patronką świątyni, w której urządzono cerkiew.

 

ŚWIĘTO

   Podczas święta władyka Jeremiasz odznaczył wójta Rudnej Władysława Bigusa orderem św. Marii Magdaleny III stopnia za wspieranie prawosławnej wspólnoty w najtrudniejszych czasach, za siedemnastoletnią wobec niej życzliwość. Order otrzymał również Szymon Onuszczak, starosta cerkiewny, pełniący rolę głównego finansisty parafii, i Stefania Kuziak, pierwsza piewcza parafii, prowadząca kilkunastoosobowy chór pielęgnujący napiew przywieziony z Boguszy. A wszystkim chórzystom wręczono piękne ikony.
   Wierni z Rudnej podziękowali władyce bukietem 25. róż za 25 lat jego służby jako archijereja diecezji wrocławsko-szczecińskiej.
   Codzienność parafii Rudna to modlitwa, remonty, ale i praca z dziećmi i młodzieżą. Jest tu ich blisko czterdzieścioro. Na religii spotykają się w domu parafialnym. Wszyscy.
   – Serce się cieszy, gdy widzę, jak dzieci z rynku na religiju letiat.
   O. Sławomir uczy religii razem z matuszką. Dzieci rozsiadają się wokół kominka. Rozmawiają po łemkowsku, tylko te z rodzin mieszanych mają pewne kłopoty z językiem. Matuszka podaje herbatę, ciasto, owoce. I wszyscy bardzo lubią te lekcje.
   A starsi zachęcają batiuszkę: – Otec, robite tak dalej i do peredu.

   Anna Radziukiewicz
   fot. archiwum parafii w Głogowie i Rudnej

   Przegląd Prawosławny nr 2 (luty 2009)


Przegląd Prawosławny

Kliknij, aby przejść

do Przeglądu Prawosławnego