Łemkowski patriota

W historii Łemkowszczyzny okazał się postacią wybitną. Doskonały mówca, niewysoki, obdarzony charakterystycznym tenorem, nieprzeciętny znawca historii, poliglota, patriota, polityk, a przede wszystkim charyzmatyczny duchowny, który potrafił pociągnąć za sobą setki wiernych. U o. Dymitra Chylaka wielkość ducha i inteligencję można było dostrzec w przenikliwym spojrzeniu jasnych oczu. Powszechnie znany był z łagodnego usposobienia, ale kiedy deptano jego priorytety, przejawiał niespotykaną bezkompromisowość.
   
   Wierny wyznawanym wartościom, z uporem walczył o godność i tożsamość swego narodu oraz jego miejsce na mapie po zakończeniu pierwszej wojny światowej. W jego życiu odbijała się burzliwa historia Łemków. Przeżył Talerhof, oskarżony o zdradę stanu za działalność polityczną po utworzeniu Republiki Łemkowskiej we Florynce – proces sądowy, powrót do prawosławia i Akcję Wisła. Mimo wszystko z miłością prowadził swój naród do Cerkwi. Był najstarszym prawosławnym duchownym w diecezji wrocławsko- szczecińskiej. W ubiegłym roku, w przededniu 141. rocznicy urodzin o. Dymitra Chylaka, legnicka parafia we współpracy ze Stowarzyszeniem Łemków zorganizowała poświęconą mu konferencję. Wcześniej, w 140. rocznicę urodzin oraz 52. rocznicę śmierci, z inicjatywy dawnych parafian oraz miejscowego koła Stowarzyszenia Łemków została wydana nieduża monografia autorstwa Adama Barny i Bogdana Horbala.
   – Spotkanie to było wyrazem czci należnej duszpasterzowi, długoletniemu proboszczowi Izb i Bielicznej na Łemkowszczyźnie oraz Brzezin – Leszna Górnego, Studzionek, Michałowa i Buczyny na Ziemiach Zachodnich – powiedział o. Lubomir Worhacz, proboszcz parafii w Legnicy, gdzie skupiło się najwięcej jego dawnych parafian.
   Przyszedł na świat 2 października 1866 roku w Binczarowej. Wasyl i Pelagia Chylakowie nowo narodzonego syna postanowili ochrzcić imieniem patrona ich cerkwi – św. Dymitra. Wyrastanie w położonej pomiędzy Florynką a Boguszą wsi, wzmiankowanej w dokumentach już pod koniec XIV wieku, liczącej w drugiej połowie XIX wieku około stu czterdziestu numerów i ośmiuset mieszkańców o mocno zakorzenionych staroruskich tradycjach, miało znaczący wpływ na światopogląd przyszłego duchownego. Łemkowie orientacji rusofilskiej, w opozycji do Łemków uznających siebie za grupę etniczną narodu ukraińskiego, uważali, że są częścią wielkiego narodu ruskiego. Z Binczarowej wywodziło się grono łemkowskich patriotów, na co duży wpływ miał o. Teofil Kaczmarczyk, proboszcz w latach 1879-1922, publikujący w galicyjskich czasopismach rusiński działacz, z którego synem Jarosławem, doktorem nauk prawniczych, połączy o. Chylaka po opuszczeniu Talerhofu działalność polityczna. Wpływ rodzinnej parafii i jej duszpasterzy, pochodzącego z Kamiannej o. Joanna Prysłopskiego, autora „Sandeckiej Rusi”, o. Justyna Konstantynowycza, czy też Kiryła Pasiczyńskiego, umacniał w nim twardą rusińską świadomość. Podobnie jak oni wybrał stan duchowny.
   Wyświęcony w 1890 roku, po ukończeniu grekokatolickiego seminarium we Lwowie otrzymał należące do dekanatu gorlickiego parafie w Leszczynach, Bielance i Kunkowej. Podobno przywieziona stamtąd imość nie wytrzymała skromnych warunków bytowych, powracając do rodziców. Gdzieś pod koniec XIX stulecia, za zgodą biskupa przemyskiego Juliana Pełesza lub jego następcy Konstantyna Czechowicza, powtórnie wstąpił w związek małżeński z Polką, Katarzyną Wróbel, która przyjęła obrządek unicki.
   W 1901 roku o. Chylak przeniósł się do liczącej około tysiąca wiernych parafii w Izbach i filialnej Bielicznej w dekanacie grybowskim. Ludzie z życzliwością przyjęli proboszcza i jego nauki, a także opartą


   
   na staroruskiej tradycji


   
   rusińską tożsamość. Sympatie do carskiej Rosji przetrwały tu od czasów Konfederacji Barskiej. Po dwuletnim pobycie we wsi obozu konfederatów wojska rosyjskie w 1770 w zwycięskiej bitwie pomiędzy Hańczową a Izbami uwolniły ich przodków od zabierania siłą żywności, obowiązku oddawania koni i bydła oraz chuligańskich wybryków znudzonego oczekiwaniem na dalsze decyzje dowództwa oddziału szlachty, a przede wszystkim od strachu. Wkrótce po rozlokowaniu się konfederaci na wzgórzu za cerkwią św. Ewangelisty Łukasza postawili widoczną w okolicznych wsiach szubienicę z hakiem, mającą poskromić ogólne niezadowolenie Rusinów.
   Wybuch pierwszej wojny światowej rozpętał przypominającą polowanie na czarownice nagonkę na „szpiegów rosyjskich”. W pierwszej kolejności jej ofiarą padła łemkowska inteligencja.
   O. Chylak, zadenuncjowany przez Michała Huculaka, nauczyciela z Izb o orientacji proukraińskiej, został osadzony w więzieniu w Grybowie, a potem w kajdanach przewieziony do Krakowa, do czego zapewne przyczynił się list dziekana, o. Piotra Sandowicza z Brunar, w którym pisał, że sam odmówił złożenia przysięgi na wierność cesarzowi. Antyhabsburskiego dziekana rozstrzelano wraz z 27-letnim synem Antonim, studentem filozofii, w Nowym Sączu 28 sierpnia 1914 roku.
   O. Chylak w Talerhofie znalazł się dopiero 13 listopada 1914 roku. Żandarmi, widząc upór duchownego, często szydzili sobie z jego przekonań religijnych i narodowych, znęcając się nad nim psychicznie i fizycznie.
   Energiczny z natury duchowny z wielkim trudem znosił obozową bezczynność. Czytanie tych samych książek czy gra w preferansa nie mogły zabić poczucia beznadziejności. Wystąpił do władz obozu o zgodę na nauczanie więźniów języka niemieckiego. 29 stycznia 1915 roku w „Dzienniku Łemka z Talerhofu” Teofil Kuryłło zapisał: O. D. Chylak rozpoczął kurs języka niemieckiego dla dziesięciu słuchaczy.
   Uwięzienie w Talerhofie zmieniło jego poglądy na temat położenia narodu. Bezsprzecznie silny wpływ na to miała śmierć o. Maksyma Sandowicza, a także tragedia rodziny Kaczmarczyków. W trakcie nagonki na rusofili, tuż przed uwięzieniem ojca z dwoma synami, honwedzi wśród kilkudziesięciu osób zasiekli szablami ukochaną wnuczkę o. Teofila, a na grybowskim rynku podburzony tłum powiesił wnuka.
   Po rozwiązaniu obozu w 1917 roku o. Chylak wraca na Łemkowszczyznę, gdzie angażuje się w łemkowski ruch narodowowyzwoleńczy.
   Wraz z upadkiem Austro-Węgier, biorąc sobie do serca ustalenia traktatu wersalskiego dotyczące nowych granic, a przede wszystkim zasady prezydenta Wilsona o samostanowieniu narodów (Żaden lud nie powinien być zmuszony do zwierzchnictwa, pod którym nie pragnie żyć) Łemkowie na czele z o. Chylakiem zaczęli w listopadzie 1918 roku organizować wiece. 5 grudnia 1918 roku wobec około pięciuset zgromadzonych ze stu trzydziestu wsi na wiecu we Florynce zasłynął jako

   
   niezrównany mówca i znawca historii Rusi Karpackiej

   
   oraz jedna z głównych postaci, powstałej tu wówczas Naczelnej Rady Łemkowszczyzny, przekształconej później w Ruską Narodową Republikę. Od tego momentu chrzczonym dzieciom wpisywał w metrykach przynależność państwową: Ruska Narodowa Republika. Nękany przez polskie władze za takie nadużycie, wpisywał: Ruska ziemia.
   Nie porzucajcie nadziei! Trzy lata byłem w Talerhofie, a później Polacy uwięzili mnie w Dąbiu. Obecnie polscy żandarmi nachodzą mnie w moim domu dniem i nocą
– pisał do rodaków w listach opublikowanych w Stanach Zjednoczonych.
   Po wybuchu rewolucji październikowej przyłączenie do Rosji nie wchodziło w grę, więc działacze łemkowscy skłaniali się ku Czechosłowacji. 31 stycznia 1919 roku na spotkaniu w Preszowie został członkiem Karpato-Ruskiej Rady Narodowej.
   Po powrocie, za prowadzenie metryk, na krótko osadzono go w Dąbiu. Zanim we wrześniu 1919 roku powtórnie go tam uwięziono, 30 marca po raz drugi trafił do więzienia. Tym razem zwolniony został w czerwcu na prośbę wizytującego Łemkowszczyznę w celu wyjaśnienia panującej tu sytuacji społeczno-politycznej kapitana armii amerykańskiej Meriana G. Coopera, wysłanego przez Amerykańską Organizację Dopomogową Herberta Hoovera w wyniku interwencji emigracji rusińskiej. „Przygoda” o. Chylaka z więzieniami zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Inwigilowany, aresztowany, przesłuchiwany i w różnych okolicznościach uwalniany, nie rezygnował z dążeń.
   23 marca 1920 roku żandarmi przeprowadzili na plebanii w Izbach rewizję i skonfiskowali kontrowersyjne metryki, a przesłuchanie aresztowanego proboszcza odbyło się w Grybowie 16 kwietnia.
   Nadal pisał do Rusinów w Stanach Zjednoczonych. Dwa lata po I wojnie światowej sytuacja ekonomiczna wciąż była bardzo trudna. Podczas wojny kobietom pomagali uprawiać rolę przeważnie nieletni synowie i starcy. Były to lata nieurodzaju, a potem ostry mróz wiosną 1918 roku zniszczył zasiewy i sady. Zwrócono się za pośrednictwem emigrantów łemkowskich z prośbą o pomoc do Stanów Zjednoczonych.
   Ze zboża przysłanego z Ameryki – Izbom przyznali trzy metry na 800 osób, a inne wsie dostały jeszcze mniej. Hiszpanka i ospa szaleją, jedna za drugą padają ich ofiary – jego relacje można było przeczytać w rusińskich czasopismach w Ameryce.
   O. Chylak o skierowanych na Łemkowszczyznę w grudniu 1918 roku oddziałach wojska polskiego, nazywanych legionami, oraz mającej strzec pogranicza żandarmerii nie mówił inaczej jak „bandy”. Zarówno jedni, jak i drudzy, nadużywając władzy, napadali na ludzi we wsiach i na cerkwie, wprowadzając atmosferę strachu.
   W efekcie autonomiczne organizacje rusińskie uległy rozwiązaniu, a władze zorganizowały trzy dodatkowe, liczące po pięćdziesiąt osób, posterunki żandarmerii we Florynce, Śnietnicy i Izbach.
   Głodujący po wojnie mieszkańcy południowej części powiatu grybowskiego, zamieszkałego zaledwie przez 15 tysięcy Łemków, wobec 70 tysięcy ludności polskiej, utrzymać musieli dwa razy więcej żandarmów niż inni. Z tą sytuacją nie mógł się pogodzić.
   O. Chylak po raz ostatni trafił do więzienia za sprzeciw wobec poboru młodych Łemków do polskiego wojska, bo według niego mieszkali na ruskiej ziemi.
   Święta Bożego Narodzenia w 1921 roku w Izbach były mało uroczyste, ponieważ w samą Wigilię, 6 stycznia, zatrzymano proboszcza. Pobyt w więzieniu zakończył się w piątek 10 czerwca słynnym procesem w sądzie okręgowym w Nowym Sączu.

   Na ławie oskarżonych

   zasiedli razem z nim, ministrem spraw wewnętrznych, uwięzieni przywódcy przemianowanej 12 marca 1920 roku Narodowej Republiki Łemkowskiej we Florynce, 36-letni adwokat z Muszyny Jarosław Kaczmarczyk – premier oraz 74-letni gospodarz z Krynicy, pełniący funkcję ministra rolnictwa, Mikołaj Gromosiak. W akcie oskarżenia zarzucono im zdradę stanu (zbrodnię zdrady głównej) w oparciu o art. 58 lit C podlegającej karze śmierci (art.59). Oskarżonych broniło trzech adwokatów – praktykujący w Przemyślu Kirył Czerlunczakiewycz i Wołodymyr Zahajkiewycz oraz Lew Hankiewycz ze Lwowa. Na salę rozpraw policja wpuszczała za okazaniem specjalnych przepustek tylko rodziny i dziennikarzy, w tym 78-letniego o. Teofila Kaczmarczyka, ale na zewnątrz czekało wielu Łemków.
   – Jak przedstawiał Pan sobie granicę między Łemkowszczyzną a Polską? – pytał pierwszego przesłuchiwanego prokurator Piechowicz.
   – Według Wilsona należało uważać, iż starych granic nie ma, a na ich miejsce pojawiają się narodowe granice – zdecydowanie odpowiadał o. Chylak.
   – Ale czy w istniejących geograficznych i ekonomicznych warunkach możliwe jest przyłączenie łemkowskiej „kiszki” do Rosji? – kontynuował przesłuchanie Piechowicz.
   – Jeszcze gorzej wygląda sprawa z polską dzielnicą Spisz – odpowiadał przesłuchiwany.
   – Rusinów jest w nowosądeckim 10 proc., w grybowskim 20 proc., w gorlickim 30 proc. itd. Jak to jest możliwe, aby ta mniejszość stała się suwerenem nad Polakami?
   – Ani jednego polskiego domu nie chcemy, my żyjemy tu oddzielnie od was, w zwartej grupie.
   – Czy prawdą jest, że Rusini nie mają tu równego prawa, że Polacy prześladują ich?
   – Tak! W starostwie muszyńskim, gdzie Polaków prawie nie ma, sąd nie uznaje języka ruskiego.
   – Czy uznawał Pan władzę cesarza austriackiego?
   – Tak.
   – A teraz uznaje Pan władzę polską?
   – Takiego pytania nie sposób w ogóle stawiać, gdyż kwestia granic Polski nie została jeszcze postanowiona.
   – Ma Pan dobre ideały, ale jest utopistą. Pragnie Pan, aby Łemkowszczyzna była w centrum zainteresowania całego świata i była wyjątkiem w grupie bardzo złożonych światowych problemów.
   Na zakończenie przesłuchania o. Chylak odpowiedział broniącemu go Kiryłowi Czerlunczakiewyczowi, że w kwestii granic Łemkowszczyzny decyzję miała podjąć Konferencja Pokojowa, a o swoich postanowieniach powiadomiono naród polski. Dopiero około godziny dziewiątej wieczorem zapadł wyrok.
   Ława przysięgłych o. Dymitra Chylaka i Jarosława Kaczmarczyka głosami osiem do czterech, a Mikołaja Gromosiaka dziesięć do dwóch, uznała za niewinnych. Nie przekonany co do niewinności członków rządu Narodowej Republiki Łemkowskiej prokurator Piechowicz wniósł o unieważnienie procesu i przeprowadzenie nowego dochodzenia oraz zatrzymanie uniewinnionych w więzieniu.
   Przewodniczący trybunału, ostro krytykując prokuratora za kompletną nieznajomość i brak zrozumienia istniejących na tym obszarze kwestii etnicznych, apelację odrzucił.
   Oskarżeni mogli udać się do więzienia po rzeczy i przed północą wraz z obrońcami odjechali do Binczarowej, gdzie na plebanii u o. Teofila Kaczmarczyka do świtu dzielono się wrażeniami minionego dnia i poruszano kwestię przyszłości Łemkowszczyzny. (cdn.)


   
   Anna Rydzanicz
   fot. archiwum o. Lubomira Worhacza i dzięki uprzejmości
   o. dr. Romana Dubeca, Ośrodka Kultury Prawosławnej w Gorlicach