Vesna narodów

Vesna narodów / Anna Rydzanicz.- Przegląd Prawosławny, 2003, nr  6

Mama Agnieszki była Polką, jednak zawsze szanowała kulturę i tradycje rodziny męża. Do Wrocławia przyjechała w latach siedemdziesiątych studiować medycynę, poznała Piotra, studenta elektroniki, pobrali się jeszcze w trakcie studiów, później urodziły się dzieci, Paweł i Agnieszka. Młode inteligenckie małżeństwo, jakich wiele w akademickim Wrocławiu. Ona po specjalizacji z pediatrii zdecydowała się na pracę nauczyciela akademickiego i pisanie doktoratu. On, świetny elektronik, dobrze znający język angielski, co w tamtych latach zdarzało się nieczęsto, wyjeżdżał na kontrakty zagraniczne do Berlina Zachodniego. Dzieci chodziły do żłobka, a potem do przedszkola, więc ich dzień powszedni nie różnił się od innych. Agnieszka jednak wspomina:
   -Odkąd pamiętam jeździło się do babci na święta, w niedziele. Babcia zawsze mówiła po łemkowsku, a ja choć mówiłam tylko po polsku, to wszystko rozumiałam.
   
   Z domem babci


   kojarzy jej się wspólne kolędowanie, chodzenie do cerkwi, śpiewanie łemkowskich pieśni, które jeszcze jako dzieciak miała w swoim repertuarze. Kultywowanie tradycji narodowych w rodzinie Korobczaków było sposobem na życie, pomimo wysiedlenia pozwalało im żyć z godnością.
   Głową tej rodziny był dziadek Wasyl, rocznik 1908. Urodzony we wsi Banica koło Krynicy, wysiedlony w 1947 na Dolny Śląsk, starał się swoim dzieciom, a potem wnukom, przekazywać narodowe zwyczaje, a te integralnie związane były z cerkwią. W świadomości od dziecka miała zakodowane, że świat babci, ten odświętny, jest łemkowsko-cerkiewny, natomiast wrocławski, codzienny, polsko-kościelny. Opcje Agnieszki zaczęły się zmieniać na początku liceum, co w dużej mierze zawdzięcza bratu, który pod wpływem kuzynów zaczął śledzić kulturę przodków ze strony ojca, wyjeżdżać w ukochane góry.
   - Poczułam, że skoro jestem w połowie Łemkinią, to trzeba bliżej poznać ludzi, obyczaje - mówi Agnieszka, którą bez reszty wciągnął klimat watr. Zainteresowanie kulturą narodową i religijną sprawiło, że zaczęła poznawać ciekawych, wartościowych ludzi.
   - Po raz pierwszy, jeszcze jako licealistka, pojechałam do Białegostoku na turniej siatkówki organizowany przez Bractwo Młodzieży Prawosławnej. To były piękne czasy... - uśmiecha się Agnieszka.
   Zaprzyjaźniła się z młodzieżą działającą w bractwie i zaczęła uczestniczyć w pielgrzymkach na Świętą Górę Grabarkę. Wtedy postanowiła, że nie chce być katoliczką, bo prawosławie jest bliższe jej sercu. W klasie trzeciej liceum zmieniła wyznanie, po łemkowsku mówiła coraz lepiej. Z ciekawym niskim altem znalazła miejsce w cerkiewnym chórze w katedrze we Wrocławiu.
   
   Ze swą przyjaciółką


   Dorotą Łagódką przed trzema laty nagrały wspólną płytę z łemkowską poezją śpiewaną "Pośród zielonych dróg". Zanim do tego doszło, w życiu przeszły razem niejedno - żłobek, przedszkole i podstawówkę. To w szkole zaczęły rodzić się pomysły na wspólną działalność artystyczną. Agnieszka, z natury ekspresyjna i otwarta, już w siódmej klasie przynosiła do szkoły gitarę i nakłaniała Dorotę, refleksyjnie wyciszoną, do wspólnych występów. To zaowocowało w ósmej klasie drugą nagrodą i nagrodą publiczności na konkursie wojewódzkim w kategorii poezja śpiewana. Dziewczyny wówczas śpiewały tekst Asnyka "Miejcie nadzieję" z repertuaru Jacka Wójcickiego. W 1995 roku Agnieszka poprosiła Dorotę o pomoc w skomponowaniu muzyki do wierszy poetów łemkowskich dla potrzeb widowiska poetyckiego "Weczyrky", gdzie poniekąd zagrała siebie - dziewczynę z gitarą, taką trochę w stylu folk.
   - Nie chciałam wtedy wchodzić w świat, którego nie rozumiem. Dla mnie podstawowym problemem była bariera językowa - mówi Dorota.
   Jednak upór koleżanki sprawił, że nie pojawiając się na próbach służyła doradztwem kompozytorskim, bo Dorota w opinii nie tylko własnej mamy, z wykształcenia muzyka, ma słuch absolutny. Jest w stanie komponować, grać na kilku instrumentach nie znając nut.
   Agnieszka tłumaczyła na żywo Dorocie wiersze z łemkowskiego i w ten sposób powstawała muzyka.
   - Dostrzegłam poprzez wiersze piękno dotychczas obcego mi świata. Poznałam ciekawych ludzi - wspomina Dorota Łagódka.
   Pomysł na nazwę duetu zrodził się przy okazji nagrywania płyty.
   
   Vesna w języku łemkowskim


    oznacza wiosnę i dla duetu ma znaczenie symboliczne. Niesie ze sobą nadzieję na coś nowego, jest też symbolem odrodzenia się szkolnej przyjaźni. Dziś Vesna ma za sobą występy na Watrze w Michałowie, Spotkaniach z Kulturą Łemkowską w Gorzowie Wielkopolskim, udział w Festiwalu Mniejszości Narodowych i Etnicznych w Legnicy, Festiwalu Narodów na Górze św. Anny. Po tym ostatnim koncercie ludzie nie mający pojęcia o kulturze łemkowskiej szczerze im gratulowali. W ubiegłym roku zarówno Agnieszka jak i Dorota ukończyły studia na Uniwersytecie Wrocławskim. Agnieszka iberystykę, Dorota filologię polską.
   Dwuletni pobyt Agnieszki na stypendium w Portugalii, gdzie w Coimbra, jednym z najstarszych uniwersytetów Europy, pisała pracę o fado, narodowej muzyce Portugalczyków przyniósł fascynację krajem i ludźmi. Ci wydają jej się bliscy, bo jak mówi: - Romantyzmem i melancholią przypominają Łemków.
   Zainteresowanie kulturą krajów latynoskich wpłynęło na poczynania Vesny. Oprócz utworów z poezją łemkowską mają w repertuarze wiersze poetów z Hiszpanii, Peru i Argentyny. W planach zaś poszerzenie duetu o inne instrumenty - utworzenie zespołu.

 

Anna Rydzanicz