Wypłakana wśród gór / Anna Rydzanicz.- Przegląd Prawosławny, 2009, nr 9
25 lipca 2009 roku w Tylawie arcybiskup przemysko-nowosądecki Adam wraz z biskupem gorlickim Paisjuszem oraz duchowieństwem poświęcili jednonawową kaplicę,
wzniesioną na miejscu rozebranej w 1946 roku cerkwi prawosławnej. Nowo wybudowana świątynia otrzymała wezwanie nieistniejącej – Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy. Mimo ulewnego
deszczu, który zamienił zarówno plac przed kaplicą, jak i drogę wiodącą do niej z szosy, w grzęzawisko, uroczystości zgromadziły blisko dwieście osób, w tym siedemnastu potomków dawnych
mieszkańców Tylawy, wysiedlonych w 1945 roku na Ukrainę.
– Dzisiejszy dzień dowodzi, czym jest dla nas krzyż. Stoimy w miejscu dawnej prawosławnej świątyni. Dookoła przepiękne góry, a pod nogami błoto – mówił władyka Paisjusz. – Podobnie jak
nasza dola, którą próbowano zmieszać z błotem. Wywieźć stąd, by zniszczyć. Sądzono, że nie będzie nas prawosławnych, bo nie wystarczy nam wiary i modlitwy, która prowadzi człowieka do wiecznego
zbawienia. Prowadzi drogą wcale nie prostą, a poprzez krzyż, który niesie nasz naród. Nasi przodkowie i my. Poniosą go i nasze dzieci. Nikt nie pomyślałby jeszcze kilka lat temu, że w tym świętym
miejscu ponownie stanie, choć maleńki, dom Boży. Świątynia Chwały Pańskiej. (…) Nasi przodkowie, kiedy zabierano im domy Boże i domostwa, płakali. Ich serca pękały z żalu, a łzy spływały na
ziemię. Opiekunka tej ziemi, Przenajświętsza Bogarodzica, kiedy to ujrzała, pozbierała je i zaniosła przed oblicze Syna Swego. (…) Przenajświętsza Bogarodzica wymodliła u Pana Naszego
Jezusa Chrystusa, że na tym miejscu stoi maleńka prawosławna cerkiewka. Wypłakana przez przodków naszych i nas. Dziś płacze niebo z radości.
Biskup gorlicki swą homilię zakończył prośbą, by nie narzekać na grząskie błoto, gdyż jest ono symbolem życia, przez które udało się przenieść krzyż, wieńczący nowo wybudowaną świątynię. Zachować
wiarę.
– Jesteśmy dziećmi greckiej, bizantyńskiej kultury – zwrócił się arcybiskup Adam do wiernych po liturgii. Hierarcha przypomniał historię tej ziemi, kiedy ludność Podkarpacia za sprawą
działalności misyjnej uczniów św.św. Cyryla i Metodego oraz chrztu Rusi Kijowskiej weszła
Z 1537 roku pochodzi zapis – jak pisano po łacinie o prawosławnych świątyniach – ruthenische synagoge – cerkwi w Tylawie. Potem nadeszły trudne czasy, kiedy po ogłoszeniu unii brzeskiej
brat zaczął kłócić się z bratem. Czasy stopniowej latynizacji cerkwi, kiedy mimo zachowania kalendarza i języka próbowano wyrzucać z nich ikonostasy. – Łemko zawsze twardo zachowywał w duszy
pamięć starego wschodniego obrządku – głosił hierarcha. Podkreślił znaczenie Tylawy w powrotach Łemków do wiary przodków. – Gdyby nie ten ruch, pewnie nie mielibyśmy swoich cerkwi, nie
mówilibyśmy we własnym języku, nie modlilibyśmy się w liturgicznym języku przodków. Bądźmy dumni, że stoimy w tym miejscu, symbolizującym naszą tradycję i cierpienia – mówił arcypasterz tej
ziemi.
O. Julian Felenczak, dziekan sanocki, przewodniczący komitetu budowy, w skład którego wchodzili o. Roman Dubec (poprzedni przewodniczący), o. Marek
Gocko – proboszcz parafii w Komańczy i sąsiadującej z Tylawą Zyndranowej, Petro Kohut – patriota i działacz łemkowski ze Lwowa oraz Teodor Gocz z
Zyndranowej, nagrodzony został hramotą.
Kiedy w 1999 roku o. Felenczak wraz z o. Romanem Dubecem, dziekanem gorlickim, rozpoczęli pracę w Komisji Regulacyjnej do spraw Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, należało
odszukać majątek cerkiewny na terenie Małopolski i Podkarpacia, który przeszedł na własność Skarbu Państwa. O. Roman Dubec, piszący pracę doktorską o powrocie Łemków do prawosławia, zajął
się dokumentacją historyczną. Poszukiwania rozpoczęto odwołując się do pamięci starszych osób (np. w Bartnem 102-letniego Stefana Felenczaka), potem przejrzano archiwa i
sporządzono protokoły. Już w 1993 roku arcybiskup Adam sporządził wykaz wsi, których mieszkańcy wrócili do prawosławia. Zaczęto od Tylawy, symbolu tego powrotu. Teodor Gocz, znający w okolicy
niemalże każdy kamień, wskazał łemkowskie rodziny. Wędrówki po terenie pozwoliły poznać historię prawosławnych świątyń. W pobliskiej Trzcianie i Lipowcu zostały rozebrane przez osadników, a w
Ciechani podpalona. Nie ma też śladu po cerkwiach w Chyrowej i Wilszni.
W Tylawie odnaleziono miejsce po cerkwi, zarośnięte tarniną. W 2000 roku o. Julian Felenczak przyszedł do Heleny i Wasyla Holutów, właścicieli terenu, z
pytaniem, czy może postawić tam krzyż. Nie sądził, że za kilka lat zamiast krzyża stanie kaplica.
80-letni Teodor Gocz pamięta, jak w 1984 roku, przed wyświęceniem cerkwi w Zyndranowej, o. Andrzej Popławski, dziś arcybiskup Abel, na zarośniętym cerkwisku uparł się postawić ośmioramienny
krzyż. I wkrótce wokół ogrodzonego krzyża pasły się krowy. Pewnego razu pan Wasyl zauważył powalony krzyż. – Wygląda to tak, jakbym to ja zrobił – żalił się żonie. Podniósł go i osadził z
powrotem w ziemi. Był rok 2001. – Widocznie komuś przeszkadzał, bo niedługo po krzyżu nie było śladu – mówi Teodor Gocz.
Holutowie, których korzenie od pokoleń tkwią w Tylawie, w 2004 roku podarowali dziesięcioarową działkę parafii prawosławnej w Gorlicach. Właścicielami terenu po byłej parafii prawosławnej zostali
na przełomie lat 60. i 70., kiedy skupowali skomasowane grunty. W dokumentach nie było śladu po cerkwi.
Tylawa zmieniła się już po I wojnie światowej. Dwóch gospodarzy, Joachima i Mikołaja Kirpanów, o. Cyryla Kocyłowskiego oraz nauczyciela
Michała Kopczaka wywieziono stąd do Talerhofu. Kiedy wrócił Joachim, zamożną wieś, której mieszkańcy słynęli z wyrobu gontów, zastał w ruinie. Tylko cztery chyże
ocalały z pożaru, wywołanego starciami wojsk. Pogorzelcy mieszkali w ziemiankach. Zaczynali od zera, ponieważ uskładane w skrzyniach austriackie pieniądze stały się bezużyteczne.
Wieś nie do końca podniosła się z wojennej pożogi, gdy pochodzący ze wschodniej Galicji młody grekokatolicki duchowny zaczął domagać się budowy nowej plebanii. Nie rozumiał też przywiązania swych
parafian do starej tradycji liturgicznej. Gospodarzom nie podobały się nowe praktyki. – Ludzie odgrażali się, że po nabożeństwie, nawet przy użyciu kija, zmuszą kapłana do przywrócenia słów
prawosławnych christijan zamiast prawowirnych – mówi Teodor Gocz.
Wieś, chcąc wybrnąć z kłopotliwej sytuacji, wydelegowała kilku gospodarzy do Dukli po poradę prawną. Tam od adwokatów usłyszeli, że skoro nie odpowiada im duchowny unicki, to mogą wziąć
prawosławnego. Dziś nie wiadomo, czy juryści zażartowali, czy życzliwie doradzili. Ich zdanie ostatecznie przekonało tylawian, niechętnych latynizacji wschodniego obrządku. Z tych samych
przyczyn na przełomie XIX i XX wieku Rusini w Stanach Zjednoczonych wybierali prawosławie. Na wiecu
Wkrótce wystosowano pismo do metropolii w Warszawie z prośbą o utworzenie prawosławnej parafii. Metropolita Dionizy skierował do Tylawy hieromnicha Pantelejmona
(Rudyka) ze Lwowa, którego niebawem zastąpił o. Mychajło Iwaśków.
Władze państwowe, postrzegając wprowadzanie prawosławia jako efekt rosyjskich wpływów, nie chciały wydać zgody na ustanowienie parafii w Tylawie. Dopiero 26 kwietnia 1928 roku zgodziły się, że
będzie ona filią parafii we Lwowie.
Wasyl Holuta urodził się w 1930 roku i został ochrzczony jako prawosławny. Pamięta budowę w 1935 roku cerkwi i to, jak z babcią szedł pod górę do nowej świątyni.
Dopiero dziewięć lat od powrotu stanęła we wsi nowa cerkiew. Pierwsze prawosławne nabożeństwa odbywały się z zaadaptowanej świetlicy w nowym budynku czytelni im. Kaczkowskiego, ponieważ
tylawianie mieli problemy z uzyskaniem zgody władz na budowę obiektu sakralnego.
Pani Helena, cztery lata młodsza od męża, pochodząca z polskiej rodziny, po łemkowsku mówi pięknie z lekkim słowackim akcentem, charakterystycznym dla okolicznych wsi. Królowie mieszkali w
Tylawie wśród 170 łemkowskich, trzech polskich i trzech cygańskich rodzin. Dorastała wśród koleżanek Łemkiń i chodziła do grekokatolickiej cerkwi, bo w Tylawie kościoła nie było. – Ludzie się
szanowali, odwiedzali z okazji świąt – wspomina. Nic nie zapowiadało dramatu wysiedleń.
Większą część rodzin wysiedlono na radziecką Ukrainę.
Niby dobrowolnie zaczęli wyjeżdżać w 1940 roku. 23 września 1944 roku, po zaciętych walkach w Dolinie Śmierci, do Tylawy wkroczyli żołnierze Armii Radzieckiej. – Sowieci z ikon wyniesionych z
cerkwi zrobili sobie kładkę, aby nie utonąć w błocie – wspominają Holutowie. W 1945 roku rodzina Holutów przygotowała skrzynie do transportu.
– Mikołaj, nie jedź nigdzie. Tu jest twoja ziemia, nie ruszaj się stąd! Nie mów też, że cię ostrzegłem, bo by mnie powiesili – mówił do ojca Wasyla Holuty starszy czerwonoarmista. walczący w
Karpatach w czasie I wojny światowej.
Dziś większość rodziny Holutów mieszka na Ukrainie.
Anna Kirpan, rocznik 1970, wraz z ojcem Petrem, urodzonym w 1936 roku Tylawie i ochrzczonym w cerkwi, przyjeżdżali z Iwano-Frankowska na watry do Żdyni, a przy okazji odwiedzali
rodzinę w Tylawie. W domu pielęgnowano pamięć miejscowości, gdzie mieszkały trzy rodziny Kirpanów. Dziadek Iwan z babcią Kateryną i dziećmi w 1945 roku wyjechali na Ukrainę. Anna, projektantka
wnętrz, wraz ojcem, emerytowanym architektem, zbierają materiały w archiwum we Lwowie, z zamiarem napisania monografii Tylawy. O inicjatywie budowy kaplicy dowiedziała się od Teodora Gocza. W
Iwano-Frankowsku oraz w oddalonym o dwadzieścia kilometrów Haliczu zajęła się zbiórką pieniędzy wśród mieszkających tam dawnych tylawian. Niektórzy, a żyje tam ich już trzecie pokolenie, nie
rozumieli znaczenia kaplicy.
– Udział w budowie tej kaplicy to hołd złożony naszym przodkom – uważa pani Anna.
Do inicjatywy przyłączyli się i prawosławni, i grekokatolicy.
– Zamierzaliśmy wznieść kaplicę w 2006 roku, w 80. rocznicę powrotu tylawian do prawosławia, ale się nie udało – wyznaje o. Felenczak. Najpierw brakowało środków na formalności prawne. Wydatki na
nie pokrył o. Roman Dubec z kasy gorlickiej parafii. Jak się okazało, przez działkę o znacznym nachyleniu terenu przebiegają kable i światłowody, więc projekt trzeba było do nich
dostosować. Murowaną, dwunastometrową kaplicę w kształcie strzelistej wieży
wzniesionej na planie krzyża greckiego, zaprojektował społecznie pochodzący z Gorlic architekt, Piotr Krynicki.
Fundusze zbierali nie tylko tylawianie. Odbyła się ogólnopolska kolekta. Jedną trzecią sumy podarował władyka Adam. Udział miała też gorlicka parafia. We Lwowie komitet zorganizował Petro Kohut.
Na Ukrainie uzbierano siedem tysięcy złotych.
Wiosną 2008 roku przystąpiono do budowy. W ciągu kilku miesięcy stanęła budowla o wymiarach cztery metry na cztery. Kaplica ma też być izbą pamięci historycznej, służyć celom
wychowawczo-oświatowym.
– Dobrze, że to się dokonało. Szkoda tylko, że nie zawsze potrafimy zadbać o stare cerkwiska i cmentarze, ważne miejsca naszej historii – stwierdził o. Roman Dubec.
Obecny na uroczystościach burmistrz Dukli Marek Górak, wyrażając zadowolenie ze wzniesienia kaplicy, zaznaczył, że służyć ona będzie nie tylko mieszkańcom Tylawy i najbliższej okolicy .
Powroty do prawosławia, jak podkreślił władyka Adam, znalazły potwierdzenie po 1957 roku, kiedy kilkanaście zniszczonych świątyń zaczęło służyć wiernym. Nastąpiło odrodzenie się Cerkwi
prawosławnej na Łemkowszczyźnie i Podkarpaciu. W tamtym okresie o. Jan Lewiarz, były dziekan sanocki, starał się o restytuowanie parafii w Tylawie oraz w Grabiu, ale władze nie
wyraziły zgody. – Jestem szczęśliwy, że dożyłem poświęcenia tu kaplicy oraz przybycia gości z Ukrainy – mówił hierarcha. – Nie zapominajcie o swoich korzeniach. Dzisiaj mamy pełną możliwość
rozwoju, ale o tożsamość, pielęgnowanie własnej kultury, musimy zadbać sami. Cerkiew odgrywa w naszym życiu zasadniczą rolę, bo dzięki niej zachowujemy wiarę przodków, język i kulturę –
podsumował hierarcha.
Dzisiejsza Tylawa, licząca trochę ponad sto numerów, nie przypomina tej dawnej. Po Akcji Wisła pozostało w niej około dwudziestu rodzin. Pięć powróciło z Dolnego Śląska. Do cerkwi w
Zyndranowej chodzą cztery.
Kaplica wymaga jeszcze prac wykończeniowych. Ustawienia skromnego ikonostasu, pomalowania elewacji oraz wykonania drogi dojazdowej do wyjątkowej, symbolizującej przywiązanie Łemków do
prawosławia, świątyni.
3 sierpnia 2009 roku arcybiskup Adam postanowił, że kaplica w Tylawie będzie filią parafii w Gorlicach.
Anna Rydzanicz
fot. autorka