Agroturystyka górą

Agroturystyka górą / Anna Rydzanicz.- Przegląd Prawosławny, 2004, nr 5

Danuta i Jan Dziubynowie z najmłodszym synem Piotrem na tle gospodarstwa

   Po 1989 roku okazało się, że - wzorem państw Europy Zachodniej - sposobem na życie i szansą dla wielu rolników może być prowadzenie gospodarstw agroturystycznych. Malownicze wsie Beskidu Niskiego, położone "z dala od świata hałasu" - tak o Łemkowszczyźnie pisał Jerzy Harasymowicz, zdawały się idealnie nadawać do tego typu działalności.

 

W  1991 roku Jan Dziubyna po śmierci ojca przejął trzynastohektarowe gospodarstwo w Gładyszowie - atrakcyjnie położone, z kawałkiem lasu. Wraz z żoną postanowił, że na wzgórzu, obok rodzinnej chyży, stanie nowy dom, służący także turystom.

   Z zamiarem utworzenia gospodarstwa agroturystycznego nosił się od kilku lat. Absolwent Akademii Rolniczej w Lublinie z nowatorskimi rozwiązaniami upraw, hodowli i prowadzenia gospodarstwa zetknął się jeszcze na studiach, kiedy o ekologii mało kto w Polsce słyszał.

   W 1992 roku jego gospodarstwo jako pierwsze w województwie nowosądeckim uzyskało atest gospodarstwa ekologicznego.

   Kiedy w 1992 roku rozpoczynali budowę, byli świadomi, jakie zmiany pociągnie to za sobą.

   Obydwoje nauczyciele, rodzice trójki dzieci, liczyli się z przeprowadzką na wieś i dojazdami do pracy. Jan, nauczyciel przedmiotów zawodowych w Zespole Szkół Rolniczych w Bystrej koło Gorlic, mieszkając w służbowym mieszkaniu w kompleksie szkolnym, miał szkołę na miejscu. Danuta - polonistka, dojeżdżała do pracy autobusem kilka kilometrów. Po przeprowadzce ich droga do pracy wydłużyłaby się o trzydzieści kilometrów. Dzieci też musiałyby dojeżdżać do Gorlic. Z Gładyszowa do siedziby powiatu są 22 kilometry.

   Tymczasem zaprojektowano duży dom, nietypowy dla tego terenu - murowane sutereny, wyższe kondygnacje drewniane. Część przeznaczoną dla turystów urządzono na piętrze. Utworzono 13 miejsc noclegowych w pięciu pokojach. Do dyspozycji gości przeznaczono 3 łazienki, kuchnię i pokój spotkań. W suterenach urządzono dużą jadalnię i kuchnię. Na turystów nie trzeba było długo czekać. 

 

   Walory Beskidu Niskiego:
   malownicze położenie, czyste powietrze i wodę najpierw dostrzegli i docenili Holendrzy.
   W 2000 roku Dziubynowie na dobre osiedli w Gładyszowie. Wkrótce w miejscowej podstawówce zwolnił się etat polonistki i tym samym pani Danuta rozwiązała problem dojazdów do pracy. Zaczęła też uczyć łemkowskiego. Jan Dziubyna pozostał wierny szkole w Bystrej, gdzie codziennie dojeżdża samochodem, dzieląc pracę pedagoga z obowiązkami właściciela gospodarstwa agroturystycznego.
   - Od dwunastu lat gospodarstwo ekologiczne funkcjonuje formalnie w krajowych i międzynarodowych informatorach. Mamy swoją stronę w internecie - mówi.
   Turystów starają się pozyskać miłym przyjęciem, wiedzą o regionie, jego kulturze. Do każdego podchodzą indywidualnie. Pan Jan podsuwa informatory turystyczne, służy żywym słowem. U Dziubynów działa jeden z dwóch w gminie Uście Gorlickie

 

   punkt informacji o cerkwiach.
   Organizują oni spotkania z duchownymi, wspólne zwiedzanie cerkwi. Utrzymują dobre kontakty ze starostami cerkiewnymi, bo kiedy ksiądz nie dysponuje czasem, to oni otwierają turystom drzwi cerkwi. Zainteresowanym gospodarze starają się wyjaśnić sytuację religijną Łemków, tłumaczą różnice pomiędzy prawosławiem, grekokatolicyzmem a katolicyzmem.
   - Czasami sytuacja wymyka się spod kontroli. Niekiedy turyści katoliccy, zauroczeni regionem, nie dostrzegając różnic wyznaniowych, chcą przystąpić do komunii w cerkwi i wtedy trzeba im tłumaczyć różnice dogmatyczne - opowiadają Dziubynowie.
   Jan Dziubyna, zwolennik i propagator ekologii, w szkole o nawozach sztucznych uczy nie wykraczając poza ramy programu. Swoich uczniów stara się przekonać do ekologicznych metod prowadzenia gospodarstw. Obok domu założył ekologiczną oczyszczalnię ścieków, gdzie specjalna odmiana wierzby spełnia rolę filtra. W kuchni potrawy przygotowuje się z warzyw uprawianych metodą ekologiczną.
   Tradycją przyjęć u Dziubynów jest serwowanie specjalności kuchni łemkowskiej.
   - Wytrawnego turystę nie zadowoli schabowy, bo to ma na co dzień - uśmiecha się gospodyni.

 

   Prawdziwa łemkowska kuchnia 

   to potrawy w zasadzie wegetariańskie, podobne do tych serwowanych na Wigilię. Zachwyt turystów wzbudza kiesełycia, rodzaj gęstego postnego żuru z ziemniakami, tradycyjnym sposobem przyrządzane grzyby, zbierane we własnym lesie. No i obowiązkowo prawdziwe łemkowskie pierogi z miętą i serem. Lokalną specjalność stanowią oplacki - rodzaj razowych klusek gotowanych na wodzie, okraszanych cebulą i skwarkami, ze względu na miękkość ciasta nazywane "łemkowską gumą do żucia". Wiosną, jak dawniej na Wielkanoc, gościom podają jajecznicę z pokrzywą. Podobno nigdzie nie smakuje tak jak w Gładyszowie. 

   Gospodarze każdej grupie gości organizują tzw. "łemkowski wieczór". Biesiadzie towarzyszy łemkowskia muzyka w tle. Pan Jan ubrany w ludowy strój interesująco opowiada o historii, zwyczajach. Jest bardzo przekonujący w tej roli, stali bywalcy nazwali go łemkowskim Sabałą. 

   - Bardzo cieszy, kiedy wracają do nas ci sami ludzie. To świadczy, że się tu dobrze czują. Często polecają nas znajomym - mówi pani Danuta. 

  

   A jest do czego wracać, 

   bo Gładyszów to obecnie jedna z najatrakcyjniejszych wsi w powiecie gorlickim. Tu znajduje się największa na świecie stadnina koni huculskich. Obecnie stado liczy 250 koni. Dodatkowo w gospodarstwach indywidualnych znajduje się ich około trzydziestu. Oprócz jazdy wierzchem stadnina oferuje przejazdy bryczkami, zimą kuligi. Czynione są starania o prowadzenie zajęć z hipoterapii. Konie z Gładyszowa rozsławiły wieś, grając w filmach Jerzego Hoffmana - "Ogniem i mieczem" i "Starej baśni". 

   Łagodne stoki Beskidu z osobliwą, nieskażoną przyrodą zachęcają do turystyki pieszej. Okolice słyną z tras rowerowych, którymi można wyprawić się aż na Słowację. Stąd do przejścia granicznego w Koniecznej tylko 8 kilometrów. Piesze i rowerowe wycieczki turyści zazwyczaj łączą ze zwiedzaniem obiektów położonych na szlaku drewnianej architektury cerkiewnej. Co roku w lipcu do pobliskiej Żdyni ściągają rzesze gości na Święto Kultury Łemkowskiej "Łemkowska Watra". Z Gładyszowa też wszędzie blisko: do urokliwej Klimkówki, gdzie na rzece Ropa znajduje się sztucznie utworzony zalew, do Wysowej, a po drugiej stronie granicy do przepięknego, też uzdrowiskowego, Bardejova. Zimą przyjeżdżają narciarze, którzy chwalą sobie okoliczne wyciągi, zwłaszcza najdłuższy na Magurze Małastowskiej. Zaletą tutejszych wyciągów jest ich przepustowość, możliwość częstszego korzystania z beskidzkich stoków w ciągu godziny w porównaniu z innymi górskimi regionami w kraju. 

   

   Osobliwy rodzaj turystów 

   stanowią potomkowie Łemków ze Stanów Zjednoczonych i Kanady. Ich przodkowie wyemigrowali stąd na przełomie XIX i XX wieku. Niemal wszyscy są anglojęzyczni. Wracają do kraju przodków, gdyż chcą dowiedzieć się, jak żyli ich dziadowie. Szukają rodzinnych korzeni, penetrując archiwa w Przemyślu i Skołyszynie koło Jasła. 

   Dziubynowie gościom zza oceanu starają się przybliżyć historię Łemków i ich obecną sytuację. Zapoznają ich z dawnymi rzemiosłami, np. wyrabianiem gontów czy produkcją płótna, wprowadzają w arkana łemkowskiej kuchni, demonstrując proces wytwarzania masła czy wypieku chleba. Tę pracę wykonują z prawdziwą przyjemnością. Agroturystyka dla młodego pokolenia Dziubynów stała się sposobem na realizację marzeń - promocję rodzinnych stron nie tylko w Polsce i wśród potomków rusińskiej emigracji, ale też wśród gości z Niemiec, Holandii, Francji i Anglii. 

   Rodzina Dziubynów w zasadzie nigdy nie opuściła swojej ziemi. Od wieków mieszkali w Gładyszowie, przekazywali ją z pokolenia na pokolenie. Nawet rok 1947 obszedł się z nimi dość łaskawie za sprawą… amerykańskiego obywatelstwa babki Jana Anny, urodzonej w Pittsburgu w 1899 roku. Wprawdzie rodzinę zapakowano na wóz, ale przed załadunkiem do wagonów kolejowych w Zagórzanach pozwolono jej wrócić. 

   W 2002 r. gospodarstwo Dziubynów zdobyło pierwsze miejsce w konkursie na najlepsze gospodarstwo agroturystyczne w powiecie gorlickim. Jednak gospodarze nie zamierzają spocząć na laurach. W planach obok uruchomienia wyciągu mają zarybienie stawu pstrągami i założenie małego skansenu kultury łemkowskiej. 

 

Tekst i zdjęcie Anna Rydzanicz

Przegląd Prawosławny nr 5 (maj 2004)

Przegląd Prawosławny