Lackowa. Najwyższa w Niskich Beskidach

Lackowa
fot: Małgorzata Raczkowska

Parkujemy na rozstaju dróg nieco ponad wsią Izby. Na wprost mamy drogę na przełęcz Beskid i dalej na Słowację, do wsi Frička. To droga polna, prowadzi przez tereny prywatnej stadniny. My kierujemy się na wschód, doliną Białej.

 

Ta, nieco niżej duża już rzeka, w czasie tegorocznej powodzi poczyniła mnóstwo spustoszeń. I tu, na drodze z Grybowa do Izb zerwała trzy mosty, i dalej, między Grybowem a Tarnowem poszarpała drogę. W Tarnowie Biała wpada do Dunajca. My idziemy do jej źródeł.

Droga prowadzi nas nad małym potokiem, ale widać ślady wielkiej wody. Niewielki strumyczek i tu popodcinał brzegi. Odsłonił niewielką tamę… kiedyś pewnie stał tu młyn… Kiedyś była tu kiedyś wieś Bieliczna. Nazwę przyjęła od rzeki, Białej Dunajcowej. Była, „…bo w Bielicznej już nie mieszka przecież nikt…”

Ładnie prezentują się konie na tle masywnej Lackowej (997 m n.p.m.), najwyższej góry w Beskidzie Niskim po naszej stronie. Wyższy jest tylko słowacki Busov. Lackowa jest celem naszej wycieczki. Tymczasem idziemy przez byłą wieś. Po prawej mijamy kamienną  kapliczkę, do której chyba całkiem niedawno ktoś wstawił rzeźbę świętego Mikołaja. Nieco dalej w kępie drzew widać cerkiew. Do połowy lat osiemdziesiątych była w ruinie, teraz, ładnie odnowiona bieleje wśród wysokich drzew. Tyle zostało z łemkowskiej wsi, która przed wojną liczyła 34 gospodarstwa. Teraz nie ma ani jednego. Pusta dolina uchodzi za jedną z najbardziej urokliwych w Beskidzie Niskim.

Podchodzimy przez łąki, po zboczach Lackowej. Na przeciwległym stoku widzimy ścieżkę prowadzącą przez przełęcz Pułaskiego do Wysowej. Nazwę przełęczy nadali autorzy przedwojennych przewodników. Nie bez przyczyny. Co prawda nie tam, ale na zachodnich stokach Lackowej stał szaniec konfederatów barskich, którym przywodził późniejszy bohater Ameryki. Przez przełęcz, która potem nazwano jego imieniem, komunikowały się dwa obozy: ten nad Izbami i drugi, w Blechnarce ponad Wysową. Lackowa nazywana była także Chorągiewką Pułaskiego – z jej szczytu siedzący na wspomnianym szańcu konfederaci dawali znaki do leżącego w sąsiedniej dolinie obozu.

Ponad dawna wsią wchodzimy drogą w las i szybko docieramy do granicy. Wzdłuż słupków, graniczną ścieżką idziemy ostro pod górę. Wkrótce grzbiet się wypłaszcza i znajdujemy niewielką kulminację z widokiem na pasmo Magury Małastowskiej w oddali. Odpoczywamy, wydaje nam się, że to już szczyt. Nic z tego. Dalej grzbiet łagodnie wznosi się jeszcze przez kilkaset metrów. Słowacki słupek z nazwą góry i wysokością. Nasi sąsiedzi napisali, że o góra jest o metr mniejsza niż podaje się na naszych mapach.  Jakaś ławeczka, żadnych widoków.

Schodzimy już bez dłuższego postoju. Czeka nas niezła przeprawa. Stok Lackowej opadający ku przełęczy Beskid jest niezwykle stromy, zwłaszcza jak na Beskid Niski. Kto nie lubi ostrych zejść, a nie przeszkadza mu bardzo męczące podejście, może przejść naszą trasę w odwrotnym kierunku.

Dalej już tylko las. Dochodzimy do przełęczy Beskid i za strzałką kierujemy się w stronę Izb. Otwiera się panorama ku północy. Na łąkach znów konie z tutejszej stadniny, pastwiska częściowo ogrodzone płotem. Kiedyś chodziło się skłonem stoku przez okopy konfederatów. Teraz nie ma jak i nie ma po co. Płoty uniemożliwiają przejście, a szańca i tak już nie ma. Rozryto go w końcu ubiegłego wieku, zrekultywowano grunty. Teraz, jak mówią miejscowi, gdzieś tam jest lotnisko.

Przechodzimy obok budynków należącego do stadniny hotelu. Dawne popegeerowskie budynki wyremontowane są i odnowione. Przyozdobione też: jakieś aniołki, w wejściu straszy smętny kamienny koń. Na parkingu stoi kilka samochodów, także na zagranicznych rejestracjach.

 

Tekst i zdjęcia: Małgorzata Raczkowska, 16 sierpnia 2010 r.


Otwarty Przewodnik Krajoznawczy